Wrażenia z dalekiej Karelii

Właśnie wróciłem z podróży do Pietrozawodska – stolicy Republiki Karelii, która należy do Federacji Rosyjskiej. Podróżowałem z 15-osobową grupą młodzieży ze szkół gimnazjalnych i licealnych różnych miast Polski.
Nasz pobyt w tym mieście miał miejsce w czasie obchodów 217 rocznicy urodzin Aleksandra Puszkina i nawet przypadł nam skromny udział w tych obchodach. Wraz z grupą uczniów i studentów z Moskwy deklamowaliśmy fragmenty wierszy Puszkina w Bibliotece Miejskiej (miało się to odbyć pod pomnikiem poety, ale te plany zniweczył ulewny deszcz). Poza tym, dla dzieci z miejscowych przedszkoli i szkół podstawowych odegraliśmy przedstawienie „Baśń o carze Sałtanie”, a wieczorem – mimo że z powodu drakońskich ograniczeń wagowych bagażu nie mogliśmy zabrać do Rosji strojów wieczorowych – zaproszono nas na uroczysty bal w miejscowym domu kultury.
Poza zwiedzaniem najciekawszych miejsc Pietrozawdoska, odwiedziliśmy też wyspę Kiży na jeziorze Onega, na której znajduje się dobrze zachowana osada z piękną cerkwią z początków XVIII wieku. Nawiasem mówiąc, ta wyspa jest większa niż wiele polskich jezior, bo ma aż 7 kilometrów długości. W skali jeziora Onega to jednak niewiele, bo samo jezioro ma prawie 250 kilometrów długości i 80 kilometrów szerokości, a wyspę Kiży otacza prawie pięć tysięcy innych wysp.
Najciekawszym doświadczeniem były dla mnie kontakty z moimi rosyjskimi rówieśnikami. Są oni bardzo gościnni, sympatyczni i interesuje ich życie w Polsce. W Pietrozawodsku poznałem też uczących się w Rosji młodych ludzi z Wietnamu, Chin, Korei i Francji. Mimo, że języka rosyjskiego uczę się dopiero od września zeszłego roku i nie posługuję się nim zbyt swobodnie, dzięki cierpliwości moich rozmówców i pewnej „inwencji twórczej” zawsze mogłem się „dogadać”.
Po moim powrocie do Kędzierzyna, wiele osób pytało mnie, jak wygląda życie codzienne w Pietrozawodsku – niestety, nie miałem dla nich żadnych sensacyjnych informacji, bo ludzie żyją tam zupełnie tak samo, jak u nas. Nawet ceny prawie wszystkich produktów są w sklepach podobne do naszych. Wydaje mi się, że mieszkańcy Pietrozawodska mają większy szacunek dla wspólnej własności, bo widziałem w parkach publicznie dostępne i niestrzeżone zestawy sprzętu, jaki u nas znaleźć można w siłowniach – wszystko w idealnym stanie.
Podsumowując, była to podróż pełna wrażeń i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję odwiedzić ten kraj.

Tomasz Stożek