Dwudziestego stycznia 1945 roku zakończyła się w Koninie i okolicach okupacja hitlerowska. Nie stało się to z pomocą zaczarowanej różyczki, z mroków okupacji wyzwolili nas żołnierze Armii Czerwonej. Długo oczekiwano tego dnia, dla wielu wydawało się to możliwe, tracono nadzieję. Po wypędzeniu hitlerowców spodziewano się innej wolności. Nie mniej jednak okupacyjna rzeczywistość skończyła się. Nie trzeba było już się bać wywózek na roboty, deportacji do Generalnego Gubernatorstwa, schodzić z trotuarów i ustępować miejsc rasie panów, kłaniać się im, stosować się do zarządzeń okupacyjnych itd. Przestały dymić kominy obozowych krematoriów. Czy to było mało w tamtym czasie dla umęczonych i wycieńczonych, skazanych na unicestwienie Polaków? Odpowiedź na to poniekąd pytanie retoryczne co roku dają Ci z tamtych lat, już starzy i schorowani. Ale sprawiedliwi. Potrafią powiedzieć, że koninian wyzwolili „krasnoarmiejcy”, albo po prostu ruscy. Jedni z nich zostali na zawsze wśród nas i spoczywają na cmentarzu w Morzysławiu. Mieszkańcy naszego miasta pamiętają o nich, świadczą o tym zapalone znicze w Dniu Wszystkich Świętych na ich grobie. Takim dniem jest także 20 stycznia. W tym roku przedstawiciele samorządu miasta i kombatanci złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą dwóch polskich bohaterów, niosących pomoc rannym żołnierzom oraz na mogiłach żołnierskich na cmentarzu parafialnym z okresu II Wojny.