Dobry most, którego nie widać

W sierpniu br Stowarzyszenie Współpracy Polska-Wschód zorganizowało wyjazd do Briańska młodym działaczom Uniwersytetu Warszawskiego. Wizyta była efektem wcześniejszych rozmów i ustaleń w tym zakresie poczynionym przez kierownictwo naszego Stowarzyszenia. Poniżej prezentujemy materiał jednego z uczestników.

Relacje polsko-rosyjskie powinno się budować na jak najniższym poziomie. Tylko wtedy nikt nie ma ambicji, aby poświęcić je dla własnych politycznych celów. Mosty trzeba rozwieszać nisko, aby nie rzucały się w oczy ale tak, aby pełniły swoją funkcję. Taki most istnieje między Briańskiem i Koninem.
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłem w Koninie. Wielu Warszawiaków również nigdy nie było w tym mieście i zapewne nieprędko tam pojedzie. Jednak dla mieszkańców rosyjskiego Briańska Konin jest miejscem wymienianym jednym tchem z Warszawą, a jak ktoś lepiej zna geografię, to jeszcze z Krakowem. Mieszkająca w Briańsku Mirena Kopyłowa, która stanowi jednoosobową, niezwykle skuteczną i rzutką Polonię przekonuje, że wielu Briańszczan na poważnie zastanawia się czemu to akurat Warszawa, a nie Konin właśnie, jest stolicą Polski.

Młodzież przeciera szlaki
Uśmiech politowania, który pojawia się na ustach Polaków słuchających takich rewelacji znika, gdy okaże się, że Konin i Briańsk niejako „pod nosami” swoich stolic zbudowały między sobą wspaniałe relacje, z których teraz korzystają obydwa miasta. Wymiany młodzieży to standard, jednak nie zna stosunków polsko-rosyjskich ten, kto myśli że da się te wymiany łatwo organizować. A Briańsk i Konin wymieniają się nie tylko hermetyczną grupą studentów stosunków międzynarodowych ale także młodzieżą szkolną czy osobami przyuczanymi do zawodów technicznych. Kształcony w Koninie kucharz ma szansę pojechać do Rosji. W tym samym momencie student z Briańska może wyjechać na studia do Warszawy. Jeśli nie do Konina to do Poznania, po pierwszej wymianie, przełamaniu bariery niepewności, jaką emanuje granica między „Wschodem” i „Zachodem” takie podróże stają się już łatwe.
Sercem wymian ze strony Rosji jest Pani Mirena Kopyłowa, wspomagana naturalnie przez miejską administrację i lokalny uniwersytet. Jednak to przede wszystkim jej zaangażowanie pozwala na podtrzymywanie tych kontaktów i to mimo naprawdę niesprzyjających warunków. Jeden z wielu polskich gości, którzy odwiedzali Konin bardzo poważnie pytał czy to prawda, że po ulicach rosyjskich miast jeżdżą czołgi. Młodzi Rosjanie natomiast proponowali nam spotkanie na Białorusi. Choćby w Brześciu. Bo Brześć to jeszcze bezpiecznie, a co się w tej Polsce może stać, to nie do końca wiadomo…

Inna Rosja
Polacy nie znają już Rosji, nie wiedzą jaka ona jest i dlatego polecenie, które otrzymałem przed wyjazdem do Briańska brzmiało „wąchać Rosję”. Tę prawdziwą, której nie widać w Internecie, gazetach czy telewizji. Tę, w której nikt nie chce Ci zrobić krzywdy mimo faktu, że Rosjanie to przecież nasz najważniejszy wróg. Co ciekawe, oni o nas myślą podobnie. Polak to przede wszystkim rusofob i straszna szkoda, bo przecież wszyscy jesteśmy Słowianami i można by się dogadać. Przełamanie się jest bardzo ważne i Briańsk wydaje się być najlepszym miejscem dla Polaka, aby rozpocząć proces poznawania ojczyzny Puszkina.
Warto powtarzać, że kontakty są ważne, jednak najważniejsze to je nawiązywać. Z dala od napiętych jak postronki relacji politycznych, przy filiżance herbaty, bo Rosjanie już nie piją (o czym też wielu ludzi nie ma pojęcia) można sobie szczerze porozmawiać o wszystkim. Warto, bo to otwiera oczy, a także dlatego, że następnym razem ktoś po Ciebie wyjdzie na dworzec. Przerzuciłeś kolejną linę, umacniasz most.

Konkretne korzyści
Dziesiątki, jeśli nie setki studentów i uczniów, a także lokalnych polityków i działaczy odbyło podróż na linii Konin – Briańsk. Zostało po tych wyprawach mnóstwo pamiątek, w budynku miejskiej administracji jest nawet cała gablota poświęcona Polsce, a na placu przed nią błyszczy w słońcu herb Konina – miasta partnerskiego. Polska jest w Briańsku obecna i w wielu miejscach goście z naszego kraju nie budzą niedowierzania. Wielu młodych ludzi uczęszcza do miejskiej biblioteki gdzie czytają polskie książki i uczą się języka. Jedni na studia, inni dla kontaktów z kolegami. Naturalnie z Konina, a od niedawna również z Warszawy.
Wymiana młodzieży i dbanie o rozwój przyszłych pokoleń to tylko jedna z funkcji tego metaforycznego mostu. Szczegółów nie wolno zdradzać ale po Briańsku chodzą słuchy, że pojawili się polscy inwestorzy chętni do nawiązania współpracy. Wstępna umowa już jest w tłumaczeniu. Nie jest to pewnie Orlen ale to nawet lepiej. Nikt nie zobaczy, a współpraca się rozwija. Jak pójdzie o Briańsku dobre słowo, to za pół roku może będą już dwie umowy? Cieszą się miejscowi, a prywatnie cieszą się również dyplomaci. Bo i z nimi briańska Polonia ma doskonałe kontakty.
Tajemnica sukcesu Briańska i Konina leży w tym, że dobrym kontaktom między tymi miastami nikt nie przeszkadza. Udało się utworzyć zwyczaj, jak wiadomo bardzo ważny w polityce zagranicznej, że młodzieży z jednego i drugiego miasta jakoś blisko jest do siebie nawzajem. I dzięki temu zwyczajowi dystans ponad 1200 kilometrów przestaje być odstraszający, staje się egzotyczny i ciekawy. Wierzę, że w ciągu najbliższego roku znów uda się wysłać do Briańska kolejnych Polaków i że stamtąd przyjadą do nas Rosjanie. Pociągną za sobą kolejne linki, które umocnią konstrukcję tego mostu, któremu na razie nie straszne są fale na granicznej rzece między Wschodem i Zachodem.

Bartosz Tesławski

P.S. Dzięki nieocenionej pomocy Stowarzyszenia Współpracy Polska – Wschód oraz Polska – Rosja, a przede wszystkim wiceprezesa Zdzisława Jacaszka, miałem wraz z moim kolegą Mateuszem Smolińskim okazję odwiedzić Briańsk w sierpniu 2015 roku. Powyższy tekst nie stanowi opowieści o tym, co zobaczyliśmy, gdyż takie opowieści najlepiej snuje się przy herbacie. Z Czytelnikiem dzielę się swoją najważniejszą obserwacją, którą stamtąd przywiozłem. Zachęcam wszystkich, aby spróbowali i również ruszyli na Wschód, przywieźć własne opowieści i obserwacje.